I MACIERZYŃSKI MOUNT EVEREST.
Macierzyństwo
to na pewno nie jest prosta sprawa. Nie wiemy czego się spodziewać,
jak to będzie, czy sobie poradzimy. Niestety nie żyjemy już w
czasach rodzin wielopokoleniowych, gdzie dziewczynki i młode kobiety
widziały na co dzień noworodki, obserwowały jak się nimi
opiekować, brały w tym udział. Żyjemy bardzo często w rodzinach,
gdzie nie było małych dzieci, a my jesteśmy pierwszymi, które
urodziły. Macierzyństwo to na pewno jest wyzwanie. A macierzyństwo
w przypadku alergika to jest jak wyprawa na Mount Everest: nie można
się poddać przy pierwszej trudności, a tych jest każdego dnia
wiele. Trzeba zacisnąć zęby i dalej się wspinać wciąż czerpiąc
z tego przyjemność.
Mały
alergik odziera matkę z jej „prywatnego” życia przywłaszczając
je sobie w całości na własność. Życie matki jest życiem jej
dziecka. Nie ma miejsca na „chciałabym”, „potrzebuję”,
„muszę”. Mam alergika nic nie musi. Nie ma spokojnych wieczorów,
czasu na długą kąpiel, czytanie książki, pisanie bloga. Nie ma
też miejsca na „nie mam siły”, „nie chce mi się” chociaż
właśnie minęła 255 nieprzespana noc z rzędu i organizm odmawia
posłuszeństwa. No bo niby jak tu myśleć o swoich potrzebach,
kiedy nasze ukochane dziecię nie może normalnie funkcjonować, bo
wszystko swędzi. I tak mijają noce: Lili drapie: głowę, uszy,
nogi, łokcie, ja próbuje trzymać jej ręce, albo chociaż
odciągać. Czasem udaje się ogarnąć to w 5 minut i dalej śpimy.
Czasem trwa to 5 godzin, a Młoda tak się wścieka, że jej płacz
to już krzyk wołania o pomoc. Czasem ktoś mnie pyta czy Lili
dobrze śpi? Nie wiem co takim osobą odpowiadać, bo domyślam się,
że w ich definicja dobre spanie to przespana noc, ewentualnie 1-2
pobudki. Dla mnie dobra noc to noc bez płaczu i krzyku, którego nir
można w żaden sposób ukoić. Czasem Lilcia budzi się 3 razy,
czasem 15. Dziś np. poszła spać o 21:30 i w ciągu 2h pisania tego
wpisu byłam już u niej 5 razy. Jak na razie obyło się bez
większej paniki, więc jest to dobra noc:)
Każdy
rodzic chce dla swojego dziecka wszystkiego tego, co dla niego
najlepsze. Trudne jest jednak macierzyństwo, gdy nie można pomóc
własnemu dziecku. Patrzę w jej mądre oczy i widzę jak ją samą
przerasta ta sytuacja. Widzę przerażenie i bezsilność tej małej
istotki kiedy siedzi i drapie jakieś szczególnie swędzące
miejsce. Jej oczy mówią wtedy: „mamo pomóż mi”. Staram się
wszelkimi możliwymi sposobami pomóc, ale przyznaje, że czasem
szczególnie po nieprzespanej nocy ciężko mi znaleźć pokłady
wyrozumiałości i cierpliwości, szczególnie, gdy po tygodniu lub
dwóch walki o ładną, zdrową skórę potrafi w ciągu 2 minut
rozdrapać całą rękę lub kark do krwi i skórę trzeba leczyć od
nowa. Kto by się nie wkurzył w takiej sytuacji? A do tego
wszystkiego ciężko jest się nie wściekać kiedy 9 kilowe dziecię
przez pół dnia (włącznie ze spacerem) chce być noszone na
rękach. Bolą plecy, strzela kręgosłup, bicepsy rosną każdego
dnia. Zmęczenie narasta z każdym dniem, a czasu na regeneracje
brakuje. Narasta frustracja i bezsilność...
Mogłoby
się wydawać, że dziś tylko narzekam i narzekam i, że moje
macierzyństwo to takie nieudane: pasmo udręk i nieprzespanych nocy.
Że na pewno jestem nieszczęśliwa, że nie przynosi mi ono radości.
Może by tak było, gdyby nie to, że Lilianka jest najcudowniejszym
dzieciakiem na świecie. Kiedy widzę jak się uśmiecha, jak
cudownie się rozwija, jaka jest bystra i szybko się uczy to
zapominam o całym tym zmęczeniu. A najcudowniejszym momentem jest
kiedy przychodzi i daje mokrego buziaka w usta:)))
Kiedyś
zapytałam mojego męża dlaczego akurat nam trafiło się takie
dziecko powiedział mi, że nikt inny by sobie nie dał rady tak
dobrze jak my:)) Że inna matka pewnie nie karmiła by piersią, nie
katowała dietą, że poszłaby na łatwiznę. A ja jestem fajterem,
a mój przeciwnik to AZS! Damy rade.
P.S.
Skończyłam
pisać tego posta o 0:40. Internet nie chciał ze mną współpracować,
więc nie wrzuciłam...
Dzięki
temu mogę napisać, że noc była ciężka. Młoda zasnęła
dopiero o 6 rano. Wcześniej przez 5h budziła się, drapała, jadła
lub tylko ssała i zasypiała na chwilkę i tak w kółko. Ale obyło
się bez większego płaczu. Czy to była dobra noc?
OMG Silna z Ciebie Kobieta. I w zasadzie silni z Was rodzice, bo walczycie z tym cholerstwem AZS razem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i dzięki temu też na maxa szanuję, bo chociaż minimalnie staram się domyślać ile trudu to Was kosztuje.
Ale przyznam szczerze, że przynajmniej na zdjęciu wyglądasz na mega wypoczętą i promieniejącą. Więc macierzyństwo (jak ciężkie by nie było) służy Tobie!! :))))