NO I SIĘ ZDARZYŁO...

środa, 21 grudnia 2016
W ciągu ostatnich dwóch tygodni zdarzyły się w moim życiu dwa pierwsze razy!

Pierwszy raz był taki, że 26-27 listopada byłam na Konferencji Bliskości. Nie sama. Towarzyszyła mi moja rodzinka, ale i tak było to dla mnie wielkie wyzwanie, że ja tam sobie siedziałam 4h na Konferencji i przez te 4h nie widziałam mojego dziecka, bo ona najpierw bawiła się wraz ze swoim ojcem w przedszkolu (swoją drogą cudnym monentesoriańskim skąd Lilka nie chciała wychodzić), a potem poszła sobie sama z tatą na falafele i wystawę pająków i do Pałacu Kultury i dopiero po 18 spotkaliśmy się. To było dla mnie wielkie przeżycie. Przeżyłam to bardziej od Lilki, a przecież nie powinnam się martwić, bo była ze swoim ojcem. A jednak ciałem byłam na sali, uszy słuchały wykładów, ale mózg cały czas błądził po Warszawie za moim dzieckiem. Z drugiej strony byłam podekscytowana, że siedziałam na jednaj sali z Agnieszką Stein, Hafiją, Justyną Dąbrowską czy Moniką Szczepanik, byłam na wykładzie dr Evelin Kirkilionis, a do tego otoczona setką kobiet karmiących piersią i tulących swoje dzieci w chustach lub nosidłach. Żyć nie umierać, choć przyznam, że brakowało mi, że nie mam swojego wkładu w tę cudną atmosferę. No, ale... po prawie 3 latach macierzyństwa zrobiłam coś sama dla siebie. Mogę nawet powiedzieć, że w końcu odważyłam się zrobić coś na co miałam ochotę, co sprawiło mi wielką radość. I okazało się, że wbrew pozorom i obawom moje dziecko doskonale sobie beze mnie radzi:) No, ale jak to?? Bez mamusi? Bez mojego nadzoru? A tak to droga mamo! Twoje dziecko jest już samodzielnym 3 latkiem. No właśnie... te nasze wyjazdy do Warszawy sprawiły, że Liliana jest bardzo samodzielna i odważna. W hotelach radzi sobie bez najmniejszego problemu. Wie gdzie są windy, co trzeba nacisnąć, w którą stronę iść, jak otworzyć pokój. Na śniadaniach doskonale wie, co i jak trzeba robić. Od lipca średnio raz w miesiącu, a ostatnio zdarzało się, że co 2 tygodnie jesteśmy w Warszawie. Te podróże bardzo rozwijają Liliankę. Uczą ją cierpliwości - no cóż niestety w samochodzie trzeba wysiedzieć te 4h. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Teraz zdarza się, że marudzi, ale podróże są dużo bardziej przyjemne, proste i już tak bardzo mnie nie przerażają. Czasem jest tak, że Lilcia ogląda bajki, czasem rozwiązujemy zagadki, czytamy bajki, a zdarzyło się nawet tak, że z Konferencji Lilianka przez ponad godzinę jechała z przodu bawiąc się z nami w zgadywanie kolorów samochodów. Już tak bardzo nie drżę wsiadając do samochodu, choć na wyprawę w góry wciąż jest za wcześnie i chyba jeszcze długo będzie:)

Mój drugi macierzyński pierwszy raz zdarzył się 10 grudnia. Uwaga! Uwaga! Pierwszy raz zostawiłam Liliankę na 12h z dziadkami! Postanowiliśmy, że te wyjazdy z Lilką z koniecznością noclegu robią się strasznie drogie, więc zaryzykowaliśmy zostawić ją i wyjechać spokojnie z samego rana tylko we dwoje. Przygotowywałam ją na to przez cały tydzień codziennie przypominając że w sobotę nie obudzi się obok mamy, ale za to będzie babcia Jola i dziadek Paweł i cały dzień zabaw. Wymknęłam się z łóżka całując w czoło i zostawiając śpiącą spokojnie Liliankę. Wyjechaliśmy o 6:40, a już o 7 chciałam dzwonić czy wszystko w porządku. Wytrzymałam do 8:30 i jak się okazało Lilka jeszcze spała. Jak dzwoniłam później to powiedziała mi, że jej przeszkadzam:)) I trochę mnie to uspokoiło. Zresztą uświadomiłam sobie, że nie mam żadnego wpływu na to, co robi i jak sobie poradzi z ewentualnymi porażkami, a powodzenie tego dnia leży tylko w rękach dziadków. I z tą myślą udało mi się spokojnie zjeść śniadanie z moim mężem, rzucić się w wir świątecznych zakupów i przeżyć wizytę w Klinice. Wróciliśmy po 12h ja przerażona tym, co opowiadać będą moim rodzice, jak ciężki był to dzień, a zastałam ciszę i spokój i zadowoloną Liliankę ubraną w sukienkę i dres i przszczęśliwych dziadków wychwalających jaka to ich wnucza jest cudowna i grzeczna:)))) Wielki, słodki przytulas wynagrodził mi wszystkie obawy, złe myśli i zmęczenie całego dnia. Najważniejsze było to, że moje dziecko było szczęśliwe, a dziadkowie czekają na kolejną opiekę. Nie wiem tylko czy ja jestem gotowa na kolejną samotną wycieczkę:)

  


Prześlij komentarz