DZIEŃ WYMAGAJĄCEGO DZIECKA

środa, 3 czerwca 2015
Ojciec na pępkowym, Księżniczka właśnie padła. Jest 21:30... nudy, co tu robić? Mój mąż to się śmieje ze mnie, że nawet 50 minut bez Lilianki wytrzymać nie mogę, a jak już pójdzie spać to siedzę i oglądam jej zdjęcia. I ma rację. Jestem matką kwoką zagarniającą swoje Młode pod skrzydła. Kiedy zostawiamy ją u babci, bo musimy szybko załatwić jakieś sprawy już po 30 minutach chciałabym wracać do domu, a po 5 od wyjścia zaczynam się zastanawiać czy się nie drapie, czy nie płacze, czy nie krzyczy, czy mnie nie szuka, czy nie trzeba jej pomóc. W głowie ciągle mam tylko ciekawe co u Lili? Jest to jednym z "problemów" matek atopików: boją się zostawiać swoje dziecko pod opieką innych, bo uważają, że tylko one mają licencję na dobre zajmowanie się swoim dzieckiem. Na pewno wiedzą najlepiej z codziennego doświadczenia, ale czy to oznacza, że babcia czy dziadek nie poradzą sobie równie dobrze choć może na inny sposób? W momentach pogorszenia ciężko jest mi ją zostawiać, bo wiem, że osobie opiekującej się nią nie jest łatwo. Ataki drapania i paniki są ciężkie do przejścia. A do tego Lilianka jest na etapie Jestem na nie! i każda odmowa kończy się awanturą.
Dziś już drugi raz w tym tygodniu uciekałam z placu zabaw, bo Liliana uruchomiła swoje rządzicielkie pokusy, które zawsze kończą się tak samo. Nie ma co. Mam wymagające dziecko, z dużą dozą pewności siebie, które będzie albo przywódcą gangu albo prezydentem albo prezydentką. Jedną z cech charakterystycznych wymagającego dziecka jest to, że wie ono czego chce i potrafi o to walczyć. Wymagające dzieci nie lubią czekać, ani nie lubą środków zastępczych. Oj tak to jest moje dziecko! Liliana doskonale, dosadnie i bardzo głośno potrafi walczyć o to, co sobie właśnie wymyśliła w swojej główce. Dziś zaczęła krzyczeć (właściwie drzeć się) na dziewczynkę, bo nie chciała przyjść i usiąść obok niej. Ot taki psikus. Tak ją to wkurzyło, że zaczęła na całą plażę krzyczeć, a że idą jej dwie dolne czwórki (co odkryliśmy wczoraj i co bardzo dało nam w kość dzisiejszej nocy)  była rozdrażniona i wkurzona jeszcze bardziej. Musiałam interweniować. Lili pod pache, wypchnąć wózek i spokojnie opuścić teren bitwy. Dobrze wyczułam też, że czas się ewakuować, bo swoje 3 grosze dorzuca senność . Jak tylko weszłyśmy do domu, Lilianka padła przy piersi.
Jak radzić sobie z wymagającym dzieckiem? O zgrozo! Jak radzić sobie z wymagającym atopikiem? Po pierwsze przyjąć, że takie jest i to zaakceptować. Po drugie nie przejmować się spojrzeniami i komentarzami innych. Nie mówię, że czasem nie mam dość, że nie odgrażam się w myślach lub smsach do męża, że ostatni raz wyszłam z nią na dwór, że będziemy siedzieć w domu do końca roku albo do końca życia, bo już nie mam siły jej nosić (to kolejna cecha wymagających dzieci: nieodkładalne. Lilianka bardzo rzadko po wyjęciu wraca do wózka. Ciężko też odłożyć ją gdy zaśnie na rękach. Zawsze się wybudza. Sprawia to największą trudność w podróży, kiedy po karmieniu trzeba ją odłożyć do fotelika. O matko ile ja już figur i kombinacji testowałam karmiąc ją siedzącą w foteliku).  Odgrażam się i piszę, a Lilianie tłumaczę, że nie może zmuszać dziewczynki do bawienia się z nią, że nie może zabierać innym dzieciom łopatek, wiaderek i innych gadżetów, choć ma takie same swoje. Właśnie to jest fenomen. Dzieciom zawsze bardziej podobają się zabawki innych dzieci nawet jeśli są takie same, spełniają tę samą funkcję, bo mają inny kolor. Te ich zawsze są lepsze, lepiej przerzucają piach, robią lepsze babki. Najgorsze, że Lilianka nie lubi się dzielić i zawsze uparcie dąży do tego, co chce.
Żeby lepiej zrozumieć co siedzi w głowie mojej Księżniczki i dlaczego zachowuje się tak jak się zachowuje zaczęłam właśnie czytać "Księgę wymagającego dziecka" Sears'ów i muszę Wam powiedzieć, że czuję się jakbym czytała opowieść o Liliance. Te same schematy, te same zachowania, te same problemy i to samo rozwiązanie, które przyjęłam ja. Sears'owie piszą:
"Doszliśmy do wniosku, że jeśli będziemy się starali stłumić osobowość Hayden, tylko jej tym szaszkodzimy i zaburzymy jej rozwój. Nasze zadanie jako rodziców nie polegało na przemianie Hayden w doskonały okaz zachowania przeciętnego dziecka. Próba zmieniania jej byłaby błędem. (Jak nudny byłby świat, gdyby wszystkie dzieci zachowywały się tak samo!). Lepiej było zmienić nasze oczekiwania i zaakceptować ją taką jaka jest, a nie taką jaką chcielibyśmy, aby była". 
Akceptuje, doceniam, rozwijam! Choć czasem już brak sił...

Prześlij komentarz