MOJE DZIECKO MA ROBALE.

środa, 2 marca 2016
Jak już pisałam ostatnio okazało się, że w malutkim ciele Lilianki siedzi malutki robal o nazwie Lamblia oraz glista ludzka, a w gratisie jest przerost Candidy - grzyba, który naturalnie występuje w naszych jelitach, ale u Luśki jest go za dużo.
 
Jak to się stało? A kto to wie!
Ale czytając jakie są objawy robale są z nami od dłuższego czasu. Nasze dwuletnie dziecko waży raptem 11 kg. Każdej nocy budzi się po kilka, a czasem kilkanaście razy nieraz z krzykiem. Ma  sińce pod oczami, okresy, że słabo je, choć zazwyczaj je nieźle albo nam się tak wydaje, cieniutkie włosy, jest chudziutka, często blada, nienawidzi jeździć samochodem. W okresie około pełni staje się wampirem! Dosłownie wyje do księżyca. Ale z drugiej strony nie ma biegunek, nie choruje (poza skórą), w dzień jest żywa i pogodna choć czasem nieznośna.
 
W ostatnim okresie czasu tak wiele objawów złożyło się w jedną całość, że zapisaliśmy się na wizytę do dr Ozimka. Dodatkowo w między czasie nasze podejrzenia potwierdziło badane kału: lamblia + przerost candidy. Dr Ozimek - lekarz, który od 23 lat zajmuje się zwalczaniem pasożytów. Jako jeden z niewielu wzbudził moje zaufanie.
 
Skąd u Lilci lamblie?
Źródeł mogło być kilka. Przede wszystkim buty. Cysty lamblii mógł przynieść do naszego domu każdy kto tu był. A kto u nas był wie, że przedpokój jest trasą przelotową między kuchnią, a salonem, więc chcąc nie chcąc niechcianych gości mogliśmy roznosić po całym domu od dłuższego czasu. Lilcia bardzo dużo bawi się na podłodze, wkłada ręce i zabawki do buzi....
Koty. Chcoć (niestety) sami nie mamy kota to są one częścią domu u babci. To takie koty domowo-podwórkowe. Koty przynoszą cysty lamblii na łapach, potem te łapy liżą, a lamblia rozwija się w ich organizmach.
Piaskownice. Niestety te publiczne często są toaletą dla bezpańskich psów. Dobrze przygotowana piaskownica powinna być zakryta, gdy dziecko się nie bawi, a piasek powinien być często zmieniany. Obawiam się, ze ciężko będzie wytłumaczyć mojemu dziecku, że nie może bawić się w swoich ukochanych piaskownicach i na giżyckiej plaży, która niestety jest jedną wielką psią toaletą.
Inni domownicy. Wiadomo, że jeśli jeden domownik je ma, najprawdopodobniej ma je cała rodzina. Wszyscy bowiem używamy tych samych sztućców, tej samej wanny, czy ubikacji. Dotykamy tych samych klamek, które są skupiskiem wszelakich wirusów, bakterii i pasożytów właśnie.
 
Diagnostyka.
Ciężko jest z diagnostyką lamblii. Cysty lamblii wydalane są okresowo. Dlatego znaleźliśmy laboratorium, które do badania bierze 3 próbki. My zbieraliśmy w odstępach 2 dniowych: 2 dni przed pełnią, w dzień pełni i 2 dni po pełni. Pełnia jest tu ważnym momentem, gdyż wtedy wszelkie pasożyty uaktywniają się, więc jest większa szansa na znalezienie cyst. Próbki, aż do dnia wysyłki trzeba trzymać w lodówce (my mamy specjalną przegródkę na wszystkie medyczne rzeczy). Na nasze szczęście w laboratorium, do którego wysłaliśmy próbki udało się znaleźć...
 
Leczenie.
Leczenie odbywa się w dwóch seriach. U nas pierwsza seria to był horror. 5 dni wciskania Lilianie strzykawką 20 ml leku o nazwie Zental. Następnie mamy 11 dni przerwy. I na Dzień Kobiet nasza mała kobitka dostanie jeszcze jedną dawkę. Na szczęście tylko jedną, bo moje serce by nie przeżyło kolejnych 5 dni wciskania leku dziecku, które wpada w histerię.
 
Leczenie to nie tylko przypisany lek. Ważne jest przyjmowanie od pierwszego dnia symbiotyków, aby odbudować florę bakteryjną w jelitach. No i dieta. Akurat w przypadku Lilianki nie ma problemu, bo ona nigdy nie jadła ani pszenicy, ani mleka krowiego, ani cukru. Są to trzy składniki, z których na 56 dni (a najlepiej na zawsze) trzeba zrezygnować.
 
No i jeszcze jedna niezwykle ważna rzecz, a może właściwie decydująca. Wysprzątanie całego mieszkania... To był najgorszy etap. To był całodzienny maraton sprzątania!
W dzień przyjęcia pierwszej dawki musieliśmy wyparzyć wszystko, co Lilcia mogła mieć w buzi. Wszystkie plastikowe i gumowe zabawki zostały wyparzone. Wszystkie pluszaki wyprane w 70 stopniach, więc wyszło kilka prań. Całe mieszkanie zostało potraktowane wrzątkiem: podłogi umyte wrzątkiem, wszystkie sprzęty, a szczególnie łazienka przelana wrzątkiem, klamki przelane wrzątkiem. Wszystkie książeczki zostały przetarte wrzątkiem. Lamblie są wyjątkowo oporne na temperaturę, a w dogodnych warunkach mogą przeżyć nawet pół roku. Dlatego też dwa misie, których nie mogliśmy wyprać poszły w odstawkę na pół roku.
 
Mamy kilka rzeczy, które musimy wprowadzić w życie:
1. zakupić mydło antybakteryjne z dozownikiem na podczerwień;
2. ręce wycierać w ręczniki jednorazowe lub pieluchy tetrowe, które można prać w 90st;
3. regularne przelewanie klamek wrzątkiem i mycie podłóg wrzątkiem;
4. do wszystkiego dodawać olej z pestek dyni. Naprawia układ pokarmowy, ale co ważniejsze  odstrasza pasożyty. Warto w okresie, kiedy mamy dostęp do świeżej dyni jeść świeże pestki dyni nadczo;
5. krzem: pasożyty pożerają krzem z naszego organizmu, a brak tego pierwiastka powoduje, że inne pierwiastki gorzej się wchłaniają. A więc szukamy produkty bogate w krzem i musimy wprowadzić do diety ziemię okrzemkową albo wodę krzemową;
 
...i przygotować się na ponowną inwazję.....
 
 
 
.

Prześlij komentarz