LATAWIEC, POZOWANKI I INNE WIANKI.

środa, 25 maja 2016
Oj bardzo dawno mnie tu nie było. Minęły prawie 2 miesiące. Trochę straciłam zapał do pisania, trochę brakuje mi czasu, trochę też inne sprawy na to wpływają.
 
A dużo się w tym czasie u nas działo. Chodzimy na zajęcia muzyczne, które Lilka pokochała od pierwszej lekcji, a za niecały miesiąc będzie miała swój pierwszy występ przed publicznością na zakończenie roku. Chodzi i nuci sobie piosenki z lekcji. Były wiosenne spacery po lesie, wielka miłość do kuzynki Julki i ból rozstania, było spotkanie  z kumplem Grzesiem, Lilka obsikała krzesło u swojej ukochanej Pani dermatolog. Zabawy w piachu, latawiec, pozowanie, wianki, babcia i dziadek, tańce hulańce. Czasem ciężko za nią nadążyć. Czasem marzy mi się jeden spokojny dzień. Posadzić ją przed telewizorem i usiąść obok, ale nie ma takiej opcji, ciągle gdzieś lecimy. A to na plaże, a to na rower (ostatnio nowa wielka miłość), a to do babci, a to coś załatwiać w urzędzie, zakupy, badania, spacery.  NIe ma czasu na nudę i siedzienie w domu. Hmm... może temu moje dziecię jest takie chude:))
 
A majówka, z weekendu przeciągnęła się u nas w 3 tygodnie. Właśnie wróciliśmy znad morza, gdzie leczyliśmy skórę Lilki. Wciąż mamy okresy lepsze i gorsze. Było dobrze, potem było tragicznie. Przez 2 tygodnie nad morzem udało się doprowadzić skórę do naprawdę dobrej kondycji, a w 2 dni po powrocie do Giżycka wszystko się posypało. Teraz po kilku dniach znów jest poprawa. Znowu badamy kał w poszukiwaniu pasożytów - jest podejrzenie niedoleczonej glistnicy. Niestety po kuracji Zentelem chyba nie udało się jej wybić. Lilka wciąż nie chce jeździć samochodem, po 5 minutach krzyczy, że jej niedobrze i, że boli ją brzuch, a choroba lokomocyjna jest z jednym z objawów glisty, a właściwie wydzielanych przez nią toksyn. Noce wciąż są koszmarem. Luśka się budzi, ma ataki drapania, płacze, krzyczy, czasami ciężko ją uspokoić. Niestety bywa tak, że jak już się obudzi (zazwyczaj pomiędzy 24, a 2 w nocy) to potrafi budzić się co 15 minut i tak do 5-6 rano. Potem spokojnie zasypia. Najgorzej jest w okolicy pełni i już 3 miesiąc zdarza nam się, że po pełni mamy wysyp na ciele, co wskazywałoby na sprawkę robali. Pomimo, że Lilianka nie je cukru, ani pszenicy (właściwie mąki spożywa w bardzo ograniczonej ilości) to wciąż mamy przerost Candidy, która to cukrem się żywi. Prawdopodobnie jest to pozostałość po Lambli lub znak, że Lamblia wciąż grasuje pomimo, że nie wykazało tego wcześniejsze badanie. Dziś Ojciec Dziecka pojechał do Warszawy zawieźć kolejny trójpak do badania. Podejrzewam, że w przyszłym tygodniu znowu czeka nas odrobaczanie. Dziwnie to zabrzmi, ale mam nadzieję, że w badaniu znajdą jaja glisty i, że kolejna dawka leku rozwiąże część naszych problemów z dziwnymi, pojawiającymi się bez przyczyny wysypkami i czerwonymi plamami.
 
Majówka była czasem, kiedy pozwoliliśmy sobie na jedzenie poza domem. I chyba warto było zaryzykować. Lilianka zakochała się w kaczce. Pochłonęła pół kaczki + trochę warzyw z wody. Posmakowała też trochę kwaśnicy na gęsinie. I była w 7 niebie! Mojemu dziecku wystarczy dać mięso, a najlepiej jak to mięcho można złapać za kość i obgryzać. Nie narzeka, nie chce jeść z cudzych talerzy. Wystarczy jej powiedzieć, że czegoś nie może i wyjaśnić dlaczego. I naprawdę jestem z niej dumna. Wszystkie dzieci w knajpie jedzą frytki i kotlecika, a moje dziecię przez albo dzięki swojej alergii może doceniać smak tego co smaczne i zdrowe. A na koniec podkradła sobie jeszcze jabłko z koszyka:)

Ostatnio ma też swoje ulubione powiedzonka:
"To dobry pomysł"
"Mam dobre pytanie"
"Nie lubię czekać". Ostatnio w wersji skierowanej do mnie: Ile mogę czekać!?
"Teraz moja kolej"

I tak to w skrócie u nas wygląda.





























1 komentarz

  1. Lili jest słodka :) Jak zwykle uśmiechając się do siebie siedzę i oglądam jej zdjęcia:) Zawsze wrzucaj tak dużo :)

    OdpowiedzUsuń