SIE DZIEJE!

czwartek, 23 czerwca 2016
Ostatnio znowu u nas się dzieje. Ciągle coś, ciągle w biegu, ciągle aktywnie i do ostatniej minuty każdego dnia. Z chorobą różnie raz lepiej, raz gorzej. Ostatnio nieźle dała mi w kość. Noce były tragiczne: Luśka budziła się bardzo często, płakała, krzyczała, drapała, wpadała w jakiś dziwny trans. Ale ostatnio pojawiło się światełko w tunelu, bo Lilianka trochę lepiej śpi, a kilka dni temu zdarzyło jej się pierwszy raz w życiu przespać całą noc, co oczywiście nie oznacza, że matka tę noc spokojnie przespała. Wręcz przeciwnie. Budziłam się co chwilę przerażona szukając dziecka po całym łóżku i sprawdzając na wszelkie możliwe sposoby czy moje dziecko żyje i oddycha. Wcale się nie wyspałam, wcale nie byłam wypoczęta, a potem cały dzień bolała mnie głowa...  Ale to była jednorazowa sytuacja i wszystko wróciło do normy. Dziś zasnęłam dopiero o 3 nad ranem, bo Lilka tak bardzo się kręciła. I głowa wcale mnie nie bolała, choć wstałam wcześnie:) 
 
Lubię dni, kiedy jesteśmy 24h tylko we troje, takie powolne, bez spiny, kiedy nigdzie nie musimy się spieszyć, być na konkretną godzinę. Udało nam się tak spędzić sobotę. Byliśmy w Indiańskiej Wiosce w Spytkowie i w mini zoo w Żywkach. Indiańska Wioska raczej dla dorosłych, ale mini zoo super. Liliana dostała buziaka od kozy, a druga zaszła nas od tyłu i ciągała mnie za ubranie. A na koniec były oczywiście lody:)
 








 
 
Poniedziałkowy wieczór był bardzo dziwny w naszym domu. Ja przygotowywałam kolację, a Ojciec Dziecka dzielił dowodem osobistym kreski na barze. Zaczęliśmy odrobaczanie cz. 2, co oznacza, że cały poniedziałek spędziłam na obsesyjnym sprzątaniu domu. Wszystkie zabawki, którymi ostatnio bawiła się Lilka musiałam wyprać, a cały dom umyć wrzątkiem. Tym razem na szczęście dostaliśmy nie Zentel, ale tabletki sprowadzane z Indii. Liliance przypadła 1/5 więc musieliśmy rozkruszać tabletkę, dzielić na porcje i wraz z jedzeniem dawać 2x dziennie. Dziś rano przyjęliśmy ostatnią dawkę, a Lilianka nawet nie zauważyła, że zjadał codziennie dawkę dziwnej żółtej tabletki, która farbowała nasz mocz na fluorescencyjną żółć:). Owsianka rządzi! Można w nią wszystko wcisnąć. Teraz mamy 10 dni przerwy, a potem jeszcze raz 6 dawek. Miejmy nadzieję, że coś to pomoże i Luśka zacznie chętniej jeździć samochodem, bo ciągle krzyczy, że boli ją brzuch.
 


 

 
 
A dziś poza tym, że mamy Dzień Ojca miałyśmy też zakończenie szkoły. A no tak, bo Lilka od 3 miesięcy chodziła do szkoły muzycznej Yamaha na zajęcia dla Szkrabów. Zresztą tak bardzo pokochała Panią Ewe, która prowadzi zajęcia, że nawet zrobiła dla niej laurkę. No i dziś miała, a właściwie miałyśmy występ wraz z innymi dziećmi. Najpierw znudzona oczekiwaniem chciała jak najszybciej wyjść, potem bardzo przejęta zapomniała machać chustką, ale za to, jako najmłodsza w grupie śpiewała ze starszymi dziećmi solfeż: sol, sol, sol, la, la, la (ku zdziwieniu mojemu i Pani prowadzącej). A jak już się skończyło i trzeba było iść do domu to zasiadła za keyboardem i nie chciała wyjść. Jak na prawdziwą gwiazdę przystało po występie pojechała na kolację, a w drodze powrotnej do domu zasnęła:)  
 
 





 
 
 

Prześlij komentarz