MAMO ALERGIKA PAMIĘTAJ: NIC NIE JEST WIECZNE

piątek, 1 sierpnia 2014
Nasz tydzień nad morzem szybko zleciał. Po poniedziałkowej wizycie w Sopocie u poleconego    prof. Nowickiego stan skóry Lileczki można było określić jako zadowalający. Po dwóch dniach stosowania przypisanej przez profesora maści Protopic (niesterydowej)  czerwone, suche plamy na buzi zeszły i ani śladu nie było po nich widać. Co śmieszne maść tę miałam przy sobie, bo jakiś czas temu po rozmowie na fb z inną mamą alergika sama kazałam lekarce rodzinnej wypisać na nią receptę, ale jakoś bałam się jej używać. Z rozdrapanymi nogami sprawa wygląda trochę gorzej, ale po maści z antybiotykiem zapisanej przez profesora było o niebo lepiej.
Oczywiście żeby nie było zbyt różowo maści powodują w początkowym okresie stosowania nasilony świąd skóry, więc znów sobie nie pospałam za wiele, ale przynajmniej Lilciowa buzia wyglądała jak u niemowlęcia. Nie wiem czemu, ale zawsze kiedy udawało nam się doprowadzić do ładnego wyglądu buzi ogarnia mnie wieki paniczny strach, że zaraz zjem coś lub dam Młodej do zjedzenia, co wywoła wielką wysypkę. W okresie remisji oglądam stan skóry kilkadziesiąt razy dziennie i boje się, że zobaczę jakąś krostkę, po której pojawi się kolejna i kolejna i kolejna.... To jest jak jakaś psychoza.... Życie jednak szybko z tego stanu mnie uwolniło...bo niby po co matko karmiąca masz się stresować i ten stres dziecku z mlekiem przekazywać......

....poniedziałkowy poranek, sypialnia Giżycko i mój alergik po średnio przespanej nocy budzi się z czerwoną twarzą i krostkami. Wrrrrrr..... Cały mój tydzień pracy nad jej skórą stracony. Znów smarujemy, chociaż jest to uciążliwe, bo po posmarowaniu Protopic'em nie można się wystawiać na słońce, co przy tej pogodzie jest dość trudne. Zaczynam modlić się o deszcz!
.

Prześlij komentarz