NOCNE ŻYCIE ATOPIKA

sobota, 16 maja 2015
Ostatnio usłyszałam, że aż ciężko uwierzyć, że tak szczęśliwe, radosne i wesołe dziecko zmienia się w nocy w potworka:) I tak sobie myślę, że coś w tym jest. Że jeśli ktoś nie przeżył z nami nocy, nie słyszał i nie widział to nie może sobie wyobrazić jak ciężko jest. Lilianka jest najweselszym dzieckiem jakie widziałam w swoim życiu. I nie mówię tak, bo jestem jej matką, ale to opinia wielu osób. Oczywiście Księżniczka ma swoje złe humory, gorsze dni i muchy w nosie, ale chyba spokojnie mogę powiedzieć, że 90% swojego życia idzie z uśmiechem na buzi. I jak tu uwierzyć, że to małe stworzonko o północy zamienia się w małego potworka?!? Kto nie widział ten pewnie nie uwierzy...
Liliana nie miała nigdy kolek, więc ciężko mi powiedzieć jak trudnym są one przeżyciem dla rodziców, ale myślę, że dziecko z azs wywołuje w rodzicach podobny poziom frustracji. Frustracji, która wynika z bezradności i cierpienia dziecka. Tyle, że kolki trwają zazwyczaj jakieś 3 miesiące, AZS niestety nie mija, a frustracja trwa i nasila się z każdym miesiącem nieudanej walki. Młoda daje nam ostatnio nieźle w kość... Trzy dni temu akcja o 2 w nocy... 3h płaczu, krzyku, jęków, drapania, szarpania wszystkiego co się da. Noszenie nic nie pomagało, pierś nie koiła bólu, smarowanie i mokre opatrunki nie łagodziły swędzenia. Lilcia szarpała uszy, tarła buzie, drapała zgięcia pod kolanem. Zasypiała na pięć minut i budziła się na 15. I tak przez 3h. Można zwariować. A do tego wstała o 7. (Tak swoją drogą zastanawiam się skąd ona po takich nicach bierze energię do życia?!?) Bezsilność i niemoc są najgorsze w tej całej chorobie. Pomyśleliśmy, że może coś jest nie tak z naszym łóżkiem, że może materac ma coś w sobie co ją podrażnia, bo zanim nie położymy jej do łózka wszystko jest w miarę ok. Dwa dni temu zapadła decyzja: śpimy na podłodze. Nikt przecież nie obiecywał, że macierzyństwo będzie usłane różami i na miękkim materacu. Przygotowaliśmy rodzinne łoże w salonie na podłodze, Liliana jak nigdy zasypia po 21. Wow. Cisza i spokój. Aż nie wiadomo co zrobić z wolnym czasem. Problem rozwiązuje się sam.... cisza nie trwa długo. Może 45 minut. Pierwsze przebudzenie. Jakoś udaje się i Lilcia zasypia przy piersi. Regularna akcja zaczęła się ok. 24. Noszenie nic nie dawało, tulenie pogarszało sprawę. Jedyne ukojenie przy piersi. Tylko co z tego, jak drapie wszystko na potęgę. Drapanie w końcu udawało się opanować, ale każda próba odłożenia jej do łóżka kończy się rozbudzeniem i wszystko zaczynało się od nowa. Mój poziom zmęczenia sięgał sufitu... musiałam się choć chwilkę przespać. Postanowiłam: śpię na siedząco, a właściwie półsiedząco na kanapie. Lilianka zasnęła na rękach. Podłożyłam sobie dookoła poduszki żeby nie zleciała i pokracznie położyłam głowę na zagłówku kanapy. Udało się pospać 1h 45min. Sukces! Potem znowu kilka pobudek i tak do rana. Eh.... Wymagające to nasze dziecko.

Zaczęliśmy się zastanawiać czy coś w naszym domu jej nie szkodzi. Jakiś składnik farby, jakiś klej, a może coś innego. Postanowiliśmy na weekend wynieść się do babci, trochę zmienić otoczenie, nie spać na materacu, a na kanapie, no i przede wszystkim spędzać duuuuuuużo czasu na świeżym powietrzu. Dzisiejsza noc (z piątku na sobotę) okazała się.... no właściwie nie wiem jak to określić, ale chyba lepsza. Dobra noc to taka kiedy nie mamy ataku płaczu i panicznego drapania. Więc ta noc była dobra, choć Lilianka z zegarkiem w ręku budziła się co godzinę: 24, 1, 2, 3, 4, 5, punkt 6.... Jakoś dałyśmy radę. Ja nawet się wyspałam. Zobaczymy jak będzie dziś. Jak na razie odpukać śpi 55 minut. Jest nieźle.

A poza tym u nas wszystko ok. Czas mija nam na spacerach: krótkich i długich, dalekich i bliskich. W dzień chodzimy sobie z Lilianką nad kanał nakarmić kaczki, potem plac zabaw i spacer po pasażu. Dziś byliśmy na spacerze w lesie, ale ulubionym miejscem zabaw jest trampolina. Mogłaby z niej w ogóle nie wychodzić. Zaciąga tam każdego, łącznie z babcią i dziadkiem. Dziś robiło się już ciemno, a my dalej skakałyśmy, im wyżej tym lepiej. I jest godzina 00:30, a ja dalej czuję się jakbym była na trampolinie... Dobranoc!

P.S.
Czasem dobrze przeczytać coś co podtrzyma nas przy życiu. Dziś słowa dr W. Searsa
„Nocne pobudki są wykańczające, ale kiedyś miną, więc nie zostawiajcie dziecka samemu sobie tylko pomożecie uporać mu się z pójściem z powrotem spać, bo dzięki temu dacie mu ważną życiowo lekcję, której temat brzmi: mogę polegać na moich rodzicach zawsze, nawet w środku nocy!”

Lilianka już powinna mieć doktorat:))) Tyle tych lekcji już dostała!
Ot co.Dobranoc!


















Prześlij komentarz