NOCNE NASZE PRZYGODY

niedziela, 30 listopada 2014
I MACIERZYŃSKI MOUNT EVEREST.
Macierzyństwo to na pewno nie jest prosta sprawa. Nie wiemy czego się spodziewać, jak to będzie, czy sobie poradzimy. Niestety nie żyjemy już w czasach rodzin wielopokoleniowych, gdzie dziewczynki i młode kobiety widziały na co dzień noworodki, obserwowały jak się nimi opiekować, brały w tym udział. Żyjemy bardzo często w rodzinach, gdzie nie było małych dzieci, a my jesteśmy pierwszymi, które urodziły. Macierzyństwo to na pewno jest wyzwanie. A macierzyństwo w przypadku alergika to jest jak wyprawa na Mount Everest: nie można się poddać przy pierwszej trudności, a tych jest każdego dnia wiele. Trzeba zacisnąć zęby i dalej się wspinać wciąż czerpiąc z tego przyjemność.
Mały alergik odziera matkę z jej „prywatnego” życia przywłaszczając je sobie w całości na własność. Życie matki jest życiem jej dziecka. Nie ma miejsca na „chciałabym”, „potrzebuję”, „muszę”. Mam alergika nic nie musi. Nie ma spokojnych wieczorów, czasu na długą kąpiel, czytanie książki, pisanie bloga. Nie ma też miejsca na „nie mam siły”, „nie chce mi się” chociaż właśnie minęła 255 nieprzespana noc z rzędu i organizm odmawia posłuszeństwa. No bo niby jak tu myśleć o swoich potrzebach, kiedy nasze ukochane dziecię nie może normalnie funkcjonować, bo wszystko swędzi. I tak mijają noce: Lili drapie: głowę, uszy, nogi, łokcie, ja próbuje trzymać jej ręce, albo chociaż odciągać. Czasem udaje się ogarnąć to w 5 minut i dalej śpimy. Czasem trwa to 5 godzin, a Młoda tak się wścieka, że jej płacz to już krzyk wołania o pomoc. Czasem ktoś mnie pyta czy Lili dobrze śpi? Nie wiem co takim osobą odpowiadać, bo domyślam się, że w ich definicja dobre spanie to przespana noc, ewentualnie 1-2 pobudki. Dla mnie dobra noc to noc bez płaczu i krzyku, którego nir można w żaden sposób ukoić. Czasem Lilcia budzi się 3 razy, czasem 15. Dziś np. poszła spać o 21:30 i w ciągu 2h pisania tego wpisu byłam już u niej 5 razy. Jak na razie obyło się bez większej paniki, więc jest to dobra noc:)
Każdy rodzic chce dla swojego dziecka wszystkiego tego, co dla niego najlepsze. Trudne jest jednak macierzyństwo, gdy nie można pomóc własnemu dziecku. Patrzę w jej mądre oczy i widzę jak ją samą przerasta ta sytuacja. Widzę przerażenie i bezsilność tej małej istotki kiedy siedzi i drapie jakieś szczególnie swędzące miejsce. Jej oczy mówią wtedy: „mamo pomóż mi”. Staram się wszelkimi możliwymi sposobami pomóc, ale przyznaje, że czasem szczególnie po nieprzespanej nocy ciężko mi znaleźć pokłady wyrozumiałości i cierpliwości, szczególnie, gdy po tygodniu lub dwóch walki o ładną, zdrową skórę potrafi w ciągu 2 minut rozdrapać całą rękę lub kark do krwi i skórę trzeba leczyć od nowa. Kto by się nie wkurzył w takiej sytuacji? A do tego wszystkiego ciężko jest się nie wściekać kiedy 9 kilowe dziecię przez pół dnia (włącznie ze spacerem) chce być noszone na rękach. Bolą plecy, strzela kręgosłup, bicepsy rosną każdego dnia. Zmęczenie narasta z każdym dniem, a czasu na regeneracje brakuje. Narasta frustracja i bezsilność...
Mogłoby się wydawać, że dziś tylko narzekam i narzekam i, że moje macierzyństwo to takie nieudane: pasmo udręk i nieprzespanych nocy. Że na pewno jestem nieszczęśliwa, że nie przynosi mi ono radości. Może by tak było, gdyby nie to, że Lilianka jest najcudowniejszym dzieciakiem na świecie. Kiedy widzę jak się uśmiecha, jak cudownie się rozwija, jaka jest bystra i szybko się uczy to zapominam o całym tym zmęczeniu. A najcudowniejszym momentem jest kiedy przychodzi i daje mokrego buziaka w usta:)))
Kiedyś zapytałam mojego męża dlaczego akurat nam trafiło się takie dziecko powiedział mi, że nikt inny by sobie nie dał rady tak dobrze jak my:)) Że inna matka pewnie nie karmiła by piersią, nie katowała dietą, że poszłaby na łatwiznę. A ja jestem fajterem, a mój przeciwnik to AZS! Damy rade.
P.S.
Skończyłam pisać tego posta o 0:40. Internet nie chciał ze mną współpracować, więc nie wrzuciłam...
Dzięki temu mogę napisać, że noc była ciężka. Młoda zasnęła dopiero o 6 rano. Wcześniej przez 5h budziła się, drapała, jadła lub tylko ssała i zasypiała na chwilkę i tak w kółko. Ale obyło się bez większego płaczu. Czy to była dobra noc? 







 

1 komentarz

  1. OMG Silna z Ciebie Kobieta. I w zasadzie silni z Was rodzice, bo walczycie z tym cholerstwem AZS razem.
    Podziwiam i dzięki temu też na maxa szanuję, bo chociaż minimalnie staram się domyślać ile trudu to Was kosztuje.

    Ale przyznam szczerze, że przynajmniej na zdjęciu wyglądasz na mega wypoczętą i promieniejącą. Więc macierzyństwo (jak ciężkie by nie było) służy Tobie!! :))))

    OdpowiedzUsuń