MASZ BABO PLACEK.

czwartek, 5 marca 2015
Niestety stała się najgorsza rzecz jaka mogła nas teraz spotkać. Ostatni post był o traumie pobytu w szpitalu w Białymstoku i choć było to prawie rok temu to do dziś mam ciary na myśl o tych 6 dniach. A tu psikus. Znowu jesteśmy w szpitalu, tym razem na miejscu w Giżycku. Co u nas> Odoskrzelowe zapalenie płuc i niestety tydzień wyjęty z życia.... jak zawsze kiedy w moim życiu ma dziać się "coś".
Pierwszy takim dniem był Dzień Matki - mój pierwszy w życiu z Luśka na rękach, ale wtedy akurat mój mąż miał anginę i 40st gorączki. Co tym razem? 7 marca mamy 8 rocznicę naszego wspólnego życia z Karolem. I choć nie przywiązujemy wagi do takich rocznic zaplanowaliśmy wspólne wyjście, tylko we dwoje pierwsze od dawien dawna. Mieli przyjechać dziadkowie z Pucka, miały być kręgle, herbata, miłe kilkadziesiąt minut. Życie zadecydowało za nas inaczej.
Jak jest w szpitalu tym razem? Tak samo okropnie z jedną różnicą: pozwalają mi spać z Młodą, nikt nie komentuje tego, nie robi z tego problemu. Także okratowane z dwóch stron śpimy sobie razem.
Niestety reszta tak samo traumatyczna jak poprzednio. Jako, że Luśka musi dostawać antybiotyk dożylnie trzeba było założyć venflon. Biedną moją małą dziewczynkę kłuli 4 razy po 2 na każdą rękę i nic. Przy wpuszczaniu soli żyłki pękają, na rączkach same siniaki. Młoda płacze, krzyczy, wrzeszczy, tata ją trzyma. Ja siedzę pod zabiegowym i łzy ciekną mi po policzkach. Z każdą minutą kolejna część mojego serca pęka. Mam ochotę tam wejść i wstrząsnąć tymi kobietami. Zapierają się, że żyły nie takie, że nie chcą źle dla dziecka. Ja to rozumiem, ale jestem matką. Przeżywam to strasznie. Powstaje pomysł podawania Lusi antybiotyku domięśniowo, ale lekarka twierdzi, że za bardzo boli, musi być venflon. Po drzemce mamy podejście nr 5. Pielęgniarki przyznają się, że się modliły żeby tym razem się udało. Udaje się w stópkę za pierwszym razem. Ufff....
Wczorajszy dzień był dniem pełnym wrażeń, emocji i nerwów dla nas wszystkich. Co chwilę przychodzi inny lekarz. Karze rozbierać, chce oglądać, osłuchiwać. A Luśka nie lubi ubierania, przebierania. Do tego na oddziale jest gorąco. Młoda zgrzana od płaczu i nerwów. Przy naszej chorobie to zabójstwo. Prześwietlenie klatki piersiowej też pełne emocji, bo trzeba położyć się na łóżku, ręce trzeba przytrzymać. Młoda płace wykręca się. Ja trzymam ręce, tata nogi. Ehh... Potem inhalacja i znowu Luśka się wyrywa, krzyczy, chce tylko do maminej piersi. Muszę przyznać, że Młoda ma uraz do każdego w kitlu. Dziś nawet zawarczała na pielęgniarkę mierzącą rano temperaturę. Po felernym pobraniu krwi ma traumę i każda czynność wykonywana przy niej jest dla niej atakiem na jej niezależność. Serce mi pęka jak ją tak zmuszać trzeba do wszystkiego, ale z drugiej strony każdy płacz, każdy krzyk, ale też i każdy śmiech są zbawienne, bo pomagają rozprężyć się płucom i szybciej pozbyć się zalegającej flegmy. Ta myśl trzyma mnie przy życiu i daje nadzieje, że może niedługo wyjdziemy:)
Jakieś plusy tego, że jesteśmy w szpitalu? Chyba jest jeden. Babcia Halina w jak najbardziej dobrej wierze przysłała nam jedzenie: ryż z indykiem z cebulką i cukinią smażony na oliwie z przyprawami. Lilcia dostaje dwa kawałki cukinii, potem kilka łyżeczek ryżu z mięsem i... zaczyna się tak panicznie drapać, że po twarzy leci krew, policzki czerwone jakby ktoś wylał na nią wrzątek, szyja zaogniona. W żaden sposób nie udaje się jej uspokoić. Dostaje szybko Zyrtec i po chwili zasypia. W tym samym momencie w systemie dostępne są wyniki panelu pokarmowego jaki robiliśmy 2 tygodnie temu. Otwieramy. SZOK! Z 90 badanych produktów 75% wynik dodatni, w tym na ryż, indyka, cebule, czosnek, kalafior, bakłażana, czarny pieprz, oliwe, czarną herbatę, brokuła, fasolkę szparagową, jabłko, gruszkę, winogrona, grykę,  i wiele wiele innych. Te wymienione to nasz podstawowy jadłospis. Już wiemy czemu z dnia na dzień zamiast lepiej było coraz gorzej... Ryż na obiad, wafle ryżowe moje ulubione słodycze, do tego indyk i czosnek do wszystkiego. Jaki jest plus pobytu w szpitalu? Chwilowo będziemy jeść kaszę jaglaną, płatki owsiane bezglutenowe, marchewkę oraz bułeczki żytnie upieczone przez Babcię Halinę. Jak skóra się poprawi będziemy dokładać powolutku nowe produkty. Może w końcu uda się Młodej pomóc.
Jest jeszcze jeden plus. Robią bam tu wszystkie badania. Jutro mamy USG brzucha i laryngologa. 
Oby do wypisu

Prześlij komentarz