BO CZASEM MAM OCHOTE...

niedziela, 24 maja 2015
....usiąść i płakać. Czasem nie mam już siły, nie mam energii na bycie mamą. Czasem mam ochotę skulić się w kącie i płakać. Ale tego nie zrobię, bo niby co to da? Co mogłoby to zmienić? Chyba tylko nasze życie w koszmar. Chwile zwątpienia i dołki też szybko mijają jak się ma obok taką bombę energetyczną jak Lili. Jak się na nią patrzy to po prostu się chce. Nie ma wyjścia. Trzeba się wziąć w garść i walczyć. Nie ma czasu na mazanie się. Matki alergików nie płaczą.... nawet jak ich dziecko drugi raz w ciągu tygodnia wymiotuje po kontakcie z alergenem.
Co najważniejsze z tego całego chcenia wychodzą takie cudowne weekendy jak ten, który właśnie się kończy. Bardzo intensywny, bardzo wypełniony byciem blisko, byciem razem, zabawą, śmiechem i szalonymi pomysłami Liliany.
W sobotę było karmienie kaczek, wspólne zabawy z nowym kolegą Jasiem na placu zabaw i wycieczka. Lilianka o dziwo zasnęła w samochodzie, więc zrobiliśmy sobie wycieczkę. Byliśmy na terenach Rezerwatu Bagna Nietlickie. Przepiękne dzikie mazury. Enklawa ciszy i spokoju. Chciałabym uciec w taką dzicz i na jakiś czas się tam zaszyć, odpocząć i czerpać energię z natury. Ostatnio często chodzimy na plac zabaw nad jeziorem i muszę stwierdzić, że żeby nadążyć za Lilianą i spełnić wszystkie jej magiczne pomysły matka musi być trochę Supermenem, trochę Pudzianem, trochę Blanikiem, trochę Boltem, a do tego mieć dużo odwagi w sobie np. do zjeżdżania na zjeżdżalniach, których nie lubię i się ich boję. Tak, tak możecie się śmiać. Boję się małych dziecięcych zjeżdżalni:)
Niedziela to maraton podwórkowy. Najpierw karmienie kaczek, potem plac zabaw i drugi plac zabaw (ten akurat płatny). Wieprz&Pieprz. Później 40 minut drzemki w wózku na balkonie i dalej do zabawy. Podlałyśmy kwiatki, poskakaliśmy na trampolinie, nakarmiliśmy koty i psa. Zjedliśmy obiad na świeżym powietrzu. Poszliśmy do Kościoła, a raczej przed Kościół, bo Lilianka wolała dreptać po trawie i jeść na słońcu. Potem znowu trampolina no i w końcu o 20 padła. Co najgorsze tak aktywny dzień wcale nie gwarantuje, że będzie nieźle spała. Już jedną pobudkę mamy za sobą... niestety pomimo meeega polepszenia skóry i tak ciągle trze w nocy buźkę. 
Uwielbiam takie weekendy, kiedy cały czas jesteśmy razem w trójkę. I tak sobie myślę, że ja nawet nie mam kiedy usiąść i płakać:)

















Prześlij komentarz